wtorek, 25 listopada 2008

Henri Cartier Bresson w Królikarni

16.11.08 skończyła się w Królikarni wystawa zdjęć HCB (skrót od Henri Cartier-Bresson) pod tytułem "Europejczycy". Pozycja obowiązkowa, więc oczywiście się na tę wystawę w końcu wybrałem. Poniżej trochę moich wrażeń.

Już na początku, w środku, zaskoczenie. Ależ tłok! Wystawa wisiała długo, co pewnie spowodowało, że większość chętnych, w tym i my, przyszło pod sam koniec. Tak już chyba jest.

Wspinamy się po schodkach i zaczynają się pierwsze zdjęcia. Części nie znam, część znam świetnie. I niestety, większość tych, które znam bardzo dobrze, już mnie nie cieszy. Nie czuję radości, że widzę je "na żywo". Mam wrażenie, że mi się przejadły. Z tych, których nigdy nie widziałem, wyłapuję kilka fantastycznych. Kapitalne kompozycje, sceny, świetnie się je ogląda.

Z pierwszej sali kierujemy się do drugiej. Kolejne kilkanaście-kilkadziesiąt zdjęć. Znów lepsze i słabsze. Tak, słabsze. Moim skromnym zdaniem, a przecież żadnych krytykiem nie jestem, część zdjęć HCB po prostu nie wytrzymuje próby czasu. Były kamieniem milowym, rewolucją w fotografii, gdy powstawały. Potem jednak okazało się, że da się je powtarzać, nie są tak niepowtarzalne, jak się wydawało. Niestety, takich zdjęć na tej wystawie było więcej niż kilka. Trzeba jednak pamiętać też, a może i przede wszystkim, o tych zdjęciach, które się wybijają. O tych, które są wyjątkowe, niezwykłe, a takich widziałem przecież w Królikarni bezliku.

Następna sala, trzecia. Oglądam i oglądam, ale skupienie coraz trudniej utrzymać. Mam nadzieję, że to już ostatnia sala.

A jednak nie. Jest jeszcze jedna, czwarta sala. Zwiedzam uważnie, aczkolwiek odczuwam już pewne znużenie. Bardzo dużo tych zdjęć na wystawie było. Spotykamy znajomych. Kolega uważa, że zdjęcia HCB są bardzo malarskie. Tak, coś w tym jest, szczególnie patrząc na kompozycje. Zapewne to z powodu wykształcenia HCB, gdyż był on z wykształcenia malarzem.

Podsumowując, wrażenia z wizyty w Królikarni mam bardzo pozytywne. HCB był wielkim fotografem i choć minęło już tyle lat od powstania wielu ze zdjęć z tego cyklu, mnóstwo z nich, choć nie wszystkie, dzielnie wytrzymuje próbę czasu. Są po prostu niepowtarzalne.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Trafne określenie: 'malarskie'. Zawsze mnie coś fascynowało w zdjęciach HCB.
Będąc na wystawie miałem podobne uczucie co Ty. Te zdjęcia, które znałem mnie nie cieszyły (no, może kilka fajnych obserwacji innych oglądaczy); a te, których nie znałem nie wydawały mi się tak dobre jak te, które znałem (oprócz kilku miłych odkryć). Pod koniec wystawy większość zdjęć 'przelatywałem' i zatrzymywałem się tylko przy ciekawszych. Ale ogólnie: pozytywnie. Tylko za długa była, albo ja za słaby - ale to już tak jest.
pzdr
Konrad

Krzysztof Sienkiewicz pisze...

Dziękuję za komentarz :) HCB jest jednym z moich mistrzów, do których wracam. Nie da się ukryć, że zdjęcia, które sam robię to jakiś etap ewolucji gatunku fotografii, który on stworzył.

heyahero pisze...

Myślę, że te słabsze zdjęcia to kwestia okresu, w którym były robione. Nie wiem, czy patrzyłeś na podpisy z datami na zdjęciach. Wydaje mi się, że na późniejszych zdjęciach mniej jest slapstikowych sytuacji uchwyconych na zdjęciach.
Jeżeli prześledzić twórczość Bressona, to można zauważyć, że choćby podróże do Indii, czy ówczesnego ZSRR i krajów "bloku wschodniego" odcisnęły niemałe piętno na jego fotografii. Bo przecież Bresson to nie tylko przesiadywanie w paryskich kafejkach i pykanie z zaskoczenia Leicą. Po prostu - Piotruś Pan w końcu stał się mężczyzną. Lecz widać, że nawet pomimo zaawansowanego wieku tu i ówdzie na fotografiach wprost widać okrzyk "kukuryku!"

Mnie najbardziej w pamięci utkwiły dwie niepozorne fotografie. Nie wiem, czy pamiętasz - trzecia sala, pierwsza i druga wisząca na prawo od wejścia na salę czwartą.
Na pierwszej HCB sportretował staruszkę na ławeczce. Pełna dostojeństwa postać, siedząca na poduszeczce. Taka drobna postać, twarz zdradzająca zapewne łagodne usposobienie... Znalazłem:
http://www.magnumphotos.com/Archive/C.aspx?VP=Mod_ViewBox.ViewBoxZoom_VPage&VBID=2K1HZOBY1VR01&IT=ImageZoom01&PN=20&STM=T&DTTM=Image&SP=Album&IID=2S5RYDZYQ0KF&SAKL=T&SGBT=T&DT=Image
To świetny portret. Kurcze, naprawdę, urzekła mnie ta fotografia!

Druga, wisząca tuż obok przedstawiała tańczące postaci na balu u królowej. Kurde, jak by jakiś malkontent wykłócający się o szumy w aparacie swojej ulubionej marki mógł na nie zerknąć z bliska... Mimo obecności ziarna wielkości grochu, patrzyło mi się na tą fotkę z taka przyjemnością, że aż mi się pokątnie łezka w oku zakręciła... Znalazłem ją tutaj - http://images.artnet.com/artwork_images_424216256_304267_henri-cartier-bresson.jpg
(ale w trochę kiepskawej rozdzielczości, ale może ci co-nieco przypomni)

Pozdrawiam ;)

Krzysztof Sienkiewicz pisze...

heyharo, napisałeś komentarz długości mojego posta ;)

Zgadzam się w pełni, jeśli chodzi o to, że te słabsze zdjęcia były po prostu wcześniejsze. Właśnie dlatego napisałem, że nie wytrzymują próby czasu. Kiedyś były przełomowe, zaskakujące, a teraz już nie są. Sam HCB, jak piszesz, rozwinął się z biegiem czasu i w miarę zdobywania nowych doświadczeń.

Również zapamiętałem to zdjęcie tańczących par. Jest w nim coś niezwykłego, czego nie potrafię opisać, a co powoduje, że jest ono tak inne od wielu podobnych, które widziałem. A może powodem są to właśnie te "niedoskonałości techniczne", które HCB na tym zdjęciu obrócił w zalety?

Wiele zdjęć z tamtej wystawy mnie zachwyciło, ale udało mi się w internecie znaleźć tytko te:
1. http://www.magnumphotos.com/CorexDoc/MAG/Media/TR3/F/W/C/L/PAR18964.jpg
2. http://www.magnumphotos.com/CorexDoc/MAG/Media/TR3/F/W/L/Y/PAR44917.jpg To zdjęcie jest również kapitalną odbitką. Wszystko jest naświetlone w punkt.
3. http://www.magnumphotos.com/CorexDoc/MAG/Media/TR3/F/P/Y/G/PAR45080.jpg Te spojrzenia...
Pzdr