czwartek, 1 stycznia 2009

Odtwórczy wobec myśli

Prysznic. Prysznic to z pewnością ten wynalazek, który jest głównym powodem "postępu cywilizacyjnego" ludzkości. No bo gdzie myśli się lepiej, jak nie pod prysznicem? Ja myślę tylko tam, czyli łącznie jakieś 15-20 minut dziennie.

Nie przypadkiem wstęp jest o prysznicu, gdyż przed paroma minutami wyszedłem z łazienki. I, o dziwo, coś wymyśliłem. Tym razem, co też się rzadko zdarza, woda ze słuchawki nie lała się na mnie w rytm smutków i trosk, lecz w rytm fotograficznych przemyśleń. Zastanawiałem się przed chwilą, jak to właściwie jest: czy fotografuję to, co myślę, czy jednak fotografia może być przed myślami. Innymi słowy, czy fotografując jestem odtwórczy wobec własnych myśli, czy jednak przez wizjer aparatu (choć nie zawsze jest) mogę zobaczyć coś, czego nie miałem w głowie. Co było pierwsze, kura, czy jajko? Całe te przemyślenia naszły mnie dlatego, że od kilku dni nie robiłem zdjęć (nie do końca celowo), ale za to dużo myślałem. Zorientowałem się, że wpadam w macki minimalizmu i coraz bardziej szukam kształtów, abstrakcji w tym, co widzę. Jednak nie sam fotograficzny nurt wydał mi się ciekawy, tylko ten fakt zorientowania się, uświadomienia sobie tego procesu. Czy ja wcześniej o tym nie wiedziałem? Nie widziałem, że tak się dzieje? I wtedy naszła mnie ta refleksja: oczywiście, że wiedziałem, choć być może podświadomie. Wpatrując się w tę kwadratową matówkę, czy też patrząc na świat oczami, widziałem to, co mam już w głowie. Nie chodzi tu jednak o sam fakt naśladownictwa, powtarzania schematów, czy też szukania widzianych gdzieś, kiedyś, kadrów, bo z tego zdaję sobie sprawę. Zaskoczyło mnie jednak to, że moje przesuwanie się w kierunku minimalizmu ma związek z tym, co siedzi w moich myślach. Może rozumuję w pewien sposób minimalistycznie? A może wręcz przeciwnie, moja głowa jest przeciążona skomplikowanymi sprawami, więc kiedy fotografuję uciekam od tego w proste kształty i formy? Właściwie, to nie mam odpowiedzi na te pytania, ale ciekawi mnie to niezmiernie.

6 komentarzy:

Jedrzej pisze...

Minimalizm prowadzi do pustki... Oszczędność formy do braku formy. Jednym słowem fotografie wypiera myśl. Coś o tym wiem... Też dużo myśle w okolicach prysznica, ale nie pod prysznicem.

Unknown pisze...

Też o tym myślałem.
Czy to już było we mnie czy to po prostu 'poczyna i rodzi' się przy kartce. Łatwiej gdy mowa rysunku - nie jest aż tak zależne od otoczenia jak fotografia. A jednak wydaje mi się, że też wiele fotografii już gdzieś kiedyś we mnie była.

Krzysztof Sienkiewicz pisze...

A ja się właśnie zastanawiam, jak to jest z tym zanikiem formy. Na pewno ekstremalny minimalizm to brak formy, zupełna pustka, ale chyba nie każdy minimalizm to właśnie to. Nie każde minimalistyczne zdjęcie to czarna/biała klatka. Ja minimalizm rozumiem jako minimalną ilość formy, jeśli można tak powiedzieć, ale jednak jej obecność. Ostatnio trafiłem na David'a Fokos'a (http://www.davidfokos.net), minimalistę. Dla mnie jego zdjęcia to taka trochę mieszanina formy i jej braku. Mnóstwo jego prac bazuje tylko na formie, kształcie, świetle, ale niektóre rzeczywiście posunięte są do skrajności i nie ma na nich prawie nic. Nie wiem, tak naprawdę, czy to źle, czy dobrze i czy w ogóle można na to patrzeć w tych kategoriach. O ile dobrze pamiętam, Kuba kiedyś mówił, że fotografia nie zawsze musi coś nieść, może być po prostu ładna. W przypadku Fokos'a czasem mam wrażenie, że wystarczy tylko odpowiednio ciemny filtr szary i woda, by powstała kolejna praca. To zapewne za mało, ale nie zawsze tak musi być.

Właściwie to ostatnio też dużo myślałem w okolicach prysznica, a to dlatego, że zrobiłem sobie w łazience ciemnię i coś trzeba było robić w trakcie oczekiwań. Teraz już ciemni nie ma :(

Wszystkie następne zdjęcia, które mam do pokazania (uwaga, aż trzy!), to minimalizm. Tak mi się wydaje, że to jest to, choć formy w tym chyba sporo.

fala pisze...

czemu nie ma ciemni? :(

moim zdaniem minimalizm nie jest destrukcyjny. może być reakcją na nadmiar formy - np. przegadanie, zbytnią dosłowność, czy wręcz pompatyczność (wiem, że to średnio dotyczy fotografii, ale o przykłady z tej dziedziny mi trudniej). może też być wyrazem świadomości, że wielkie sprawy lepiej odbijają się w skromnej formie. zdjęcia minimalistyczne bardziej przykuwają uwagę, dają większe możliwości interpretacyjne i skłaniają do refleksji. przynajmniej mnie. nasz świat opiera się na minimalizmie, w pewnym sensie. bo minimalizm jest refleksją nad tym, co najbardziej bazowe.

fala pisze...

ah, a propos pytania: co jest pierwsze?:

SZTUKA

"czas zamknięto w klatkach
zawieszona na cienkiej
granicy rzeczywistości
piłeczka
zmaga się ze świętym prawem
do upadku

pociągnięcia wybuchające barwami
nakreślają portret cierpieniu
ukrytemu w geometrycznych kształtach.

teraz możesz już podejść,
farba się zabliźniła"

to akurat nie bardzo łaskawe podejście do sztuki, ale... zdecydowanie najpierw czujesz (może: masz w podświadomości), potem przenosisz w kadr i na kliszę. zamykasz w klatce chwilę, która akurat skłoniła Cię po sięgnięcie po aparat. chyba, że zdjęcie zaplanowane, naśladujące kadr, który znasz itd... :)

Krzysztof Sienkiewicz pisze...

Nie ma ciemni, bo ciemnia jest łazienkowa, a więc udaje mi się ją postawić tylko od czasu, do czasu.

Fala, przepraszam, ale jestem tak zmęczony (pierwszy sks po 3 miesiącach bezruchu), że nie bardzo mam siłę, by odnieść się do twoich wypowiedzi. Spróbuję jutro.